2 sposoby na to, jak nie ulec stagnacji
Ucząc się języka od dłuższego czasu dochodzimy często do punktu, w którym wydaje nam się, iż nic już nie jesteśmy w stanie z siebie wykrzesać jeśli chodzi o postęp. Dzieje się tak najczęściej u uczniów, którzy opanowali język w stopniu średniozaawansowanym i są mniej więcej na poziomie B1+/B2 bądź wyższym. Nauka wydaje się wtedy stać w miejscu. To nic dziwnego – w nomentklaturze naukowej ma to nawet swoją nazwę 🙂 Mądrzy ludzie taki stan nazwali fazą plateau.
Jako, że przez taką fazę przechodziłam w swojej karierze nie raz, wypracowałam sobie dwa sposoby na to, jak sobie radzić z ciągłą frustracją odbierającą chęć do dalszej nauki.
Po pierwsze: czytam w oryginale
Czytanie to chyba najlepszy sposób na poszerzenie słownictwa poza regularnymi zajęciami. Oczywiście jeśli nie lubisz czytać po polsku, trudno Ci będzie przekonać się do czytania w oryginale. Ale, mimo wszystko, bardzo polecam ten rodzaj “rozrywki.” Druga rzecz, którą warto w tym względzie rozważyć to zakup czytnika e-booków. Ja bez mojego Kindle nie wyobrażam sobie już życia. W jednym miejscu mam ponad 100 książek. Mogę zabrać go ze sobą wszędzie i czytać w każdej chwili – u fryzjera, w poczekalni u lekarza czy na parkingu czekając w samochodzie na dzieci 🙂 Kto by jeszcze 20 lat temu pomyślał, że do damskiej torebki uda się zmieścić ponad 100 książek? 🙂
Dlaczego czytnik jest tak przydatny w nauce języka? Czytając książkę w oryginale nie trzeba się nawet wysilać, by wyszukać nieznane frazy. Wystarczy najechać na słowo, a Kindle wyświetli nam definicję, tłumaczenie oraz zapisze wyszukiwane słowa w formie fiszek, które później możemy w każdej chwili przeglądnąć. Używam tej funkcji nawet, gdy czytając po polsku natrafiam na nieznane mi zwroty.
I nie chodzi o to, aby uczyć się wszystkich nieznanych słów. Wystarczy, że z każdej strony wybierzesz i zapamiętasz jedno, a po przeczytaniu książki będziesz mądrzejszy przynajmniej o kilkadziesiąt. Oczywiście samo sprawdzenie słów nic nie da, jeśli po jakimś czasie ich nie powtórzymy. Ja w przypadku każdej lektury tworzę sobie zestaw w Quizlecie zatytułowany tak jak książka. Wpisuję nieznane słowa, a potem raz na jakiś czas w wolnej chwili (np. czekając na ucznia, który się spóźnia 😉 ) robię sobie szybki teścik na telefonie i słówka same wchodzą do głowy na dłużej.
Obecnie czytam Dad Williama Whartona. Mój zestaw narazie przedstawia się tak: Dad William Wharton – Quizlet
Po drugie: oglądam w oryginale
Netflix rules 🙂 Chyba nie ma obecnie lepszego źródła żywego języka we wszystkich możliwych odmianach. Znasz angielski w miarę dobrze, ale brakuje Ci obycia w temacie slangu, żargonu czy zwykłej mowy potocznej, której w podręcznikach szkolnych jak kot napłakał? Odpal Netflix, wybierz film lub serial, który Ci odpowiada i z każdego odcinka zapisz jeden lub dwa zwroty, które wydają Ci się ciekawe. Reszta może wyglądać dokładnie tak jak w przypadku czytania. Quizlet – zestaw o nazwie tytułu filmu – nowe słówko czy zwrot – a potem powtórka raz na jakiś czas. Plus jest taki, że jeśli lubisz tak jak ja oglądać filmy po kilka razy, przed następnym oglądnięciem robisz sobie szybką powtórkę, a potem cieszysz się tym, że rozumiesz o wiele więcej niż poprzednio.
Obecnie robię tylko (a może i aż) te dwie rzeczy by rozwijać swój angielski i powiem szczerze daje mi to o wiele więcej satysfacji i poczucia spełnienia w samorozwoju niż niejeden podręcznik…
Jeśli macie jakieś inne fajne sposoby, podzielcie się 🙂
7 komentarzy
Agnes©Foto
Lubię możliwość sięgania po cyfrowy format książek, od nich jednak wzrok traci swą moc, są możliwości zmiany światła na ekranie, ale promieniowania się nie zlikwiduje, dlatego wciąż i zawsze będę sięgała również po książki w wydaniu papierowym, to cudowny stan czucia książki, z którą się podróżuje. IPad pozostaje wygodną alternatywą.
English teacher
Agnes ja w moim Kindlu lubię tę właśnie wygodę – mogę czytać wszędzie. A co do wzroku – ekran Kindla wygląda dokładnie jak książka, nie ma tych wszystkich refleksów, ani promieniowania, bo nie jest to urządzenie, które musi być podłączone do sieci. Ja mam cały czas włączony tryb samolotowy, więc promieniowanie jedynie z baterii… Czytanie na czytniku przeznaczonym tylko do czytania książek różni się od czytania na IPadzie czy tablecie. Ale jak najbardziej rozumiem Twój wybór – nie ma to jak nowa pachnąca książka 🙂
Agnes©Foto
Wiesz, jak ktoś chce czytać to skorzysta z każdej możliwości. Nie wiedziałam, bo nie sięgam po Kindlu ze wspomnianych powodów, jeśli są aż tak na plus z wygodą czytania, to świetnie.
English teacher
To prawda. Jak ktoś lubi czytać, to nawet na bilecie autobusowym znajdzie coś ciekawego do czytania 😉
Agnes©Foto
Świetnie powiedziane
Pingback:
Pingback: